Śmierć zagląda Ci w oczy, a nie masz pomysłu co zobaczyć/przesłuchać w ostatnich chwilach swojego życia? Tutaj znajdziesz coś dla siebie.
niedziela, 12 kwietnia 2015
Różne mini-recki (wrzucane na bieżąco)
Jak Rozpętałem II Wojnę Światową - wielką zaletą filmu jest na pewno Franek Dolas i jego komediowy talent, odtworzenie postaci przez Kociniaka z wielkim wyczuciem, które powiedzmy w Stanach przy dobrej promocji dałoby mu status gwiazdy. Szkoda, że gdy wojna się skończyła to skończył się i on. Co do samego filmu: widziałem lepsze rzeczy Chmielewskiego na czele z 'Nie Lubię Poniedziałku', który jest wręcz perfekcyjnie ułożony scenariuszowo. Tutaj każda kolejna część robiona jest jakby bardziej na szybko z niedopracowanym wątkiem miłosnym choćby. Rewelacyjna jest 'Ucieczka', czyli wstęp w obozie i masa pomysłów i wpadek głównego bohatera, ale co ważne: wszystko trzymało się kupy jeśli chodzi o realność jako taką. Potem IQ Niemców czy innych Europejczyków zaczyna spadać do zera i wszystko zaczyna przypominać jakiś słaby (w sumie jednoznaczne) polski kabaret. Zaczyna się po prostu bajeczka o sprytnym bohaterze i głupim otoczeniu, ale dalej ogląda się dobrze. Największym plusem filmu jest zabawa historią i sprytne rozgrywanie tego jak naprawdę Franek mógł sprowokować różne rejony świata do wojny. Całość okraszona oczywiście patriotycznymi motywami i widoczną działalnością ZSRR, które ewidentnie wskazało Chmielewskiemu gdzie ma wstawić momenty gdzie Rosjanie okazali się dla nas zbawienni i fajni. Mocna siódemka.
Lost River - Jak wypadł debiut Ryana Goslinga? W sumie cenię sobie współpracę obu panów, a Drive osobiście uwielbiam. Only God Forgives to jednak była już pseudoartystyczna papka stojąca przede wszystkim teledyskowymi ujęciami i niespójnością fabularną. Choć znam i wiernych fanów, a Lost River też podzieli raczej na dwa obozy. Ja stanę jak na złość gdzieś pośrodku. Gosling postanowił ukazać dość zwyczajną przemoc w kinie z narkotykowym ekstremum rodem z Beyond The Black Rainbow. Dla mnie jednak zwyżka formy (choć Refna nie ma, a powielanie jest zbytnio zauważalne). Nie trzeba iść w nadinterpretacje, żeby całość jakoś połączyć w coś logicznego bo to zgrabne obalenie mitu bogatej Ameryki w której też zbierają miedź, żeby utrzymać rodzinę. Dawka psychodelii też jest satysfakcjonująca (zalane lampy robią wrażenie!), a Bully, Face (!) czy Dave mogliby mieć własny kanał LSD.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz